Lew, czarownica i stara szafa
W "Kronikach Narnii" wszystko zaczyna się od starej szafy. Wystarczy przez nią przejść i jest się w Narnii, krainie równoległej, rządzącej się swoimi prawami.
Magiczna kraina, w której rządzi Cyfryzacja (pisana właśnie przez duże "C") to szereg czynności technicznych, ale... jesteśmy bliskie uwierzenia, że Cyfryzacja ma osobowość, ma duszę i ma to "coś". Bo przez szafę pełnego pudełek, kartonów, spisów i inwentarzy trafiamy do światów minionych. I właściwie skąd dokąd przechodzimy? Wszak to tylko stare fotografie z badan dawno przeprowadzonych, wyniki dawno opracowane, książki wydane, przeczytane i zapomniane. Ale ten powrót do nagrań, zdjęć, notatek - z fragmentami czyjegoś życia, zapisami emocji, z codziennością - pozwala nam na dokonanie ponownych odkryć. Pierwszy etap za nami - kasety magnetofonowe "się cyfryzują",a najzwyklejsza czynność spakowania ich do kartonika i wyniesienia poza starą szafę (ku naszemu zaskoczeniu) wyzwoliła wiele emocji. A już dokładne i ze zrozumieniem przeczytanie spisu nagrań... moc dreszczy! Nagrana w 1976 w Afganistanie wypowiedź garncarza, albo nagranie z radia kabulskiego z tego samego roku. Czy wreszcie nagranie sesji naukowej z roku 1977 zatytułowanej "Społeczne funkcje etnologii", o których my nadal rozmawiamy.
I głos samego Józefa Burszty, dzięki któremu Cyfryzacja staje się naszą dobrą koleżanką.
Tytuł współczesnej opowieści ze starą szafą jako główną bohaterką brzmieć powinien zatem "skany, ocr i d'libra".