Indianie Chacobo - Boliwia 1999

Magdalena Ziółkowska-Kuflińska

Pierwszy raz na badania terenowe pojechałam do Boliwii w 1999 roku. Byłam wówczas po 4. roku studiów na Antropologii Kulturowej w Poznaniu i przede mną był 5. rok oraz praca magisterska na temat niewielkiej grupy indiańskiej – Chacobo – zamieszkującej północno–wschodnią Boliwię, czyli tzw. El Oriente. Temat badań wydawał mi się ważny i niezwykły, gdyż byłam pierwszym po niemal 40 latach badaczem z Polski, który miał dotrzeć do tej grupy. Wcześniej jedynie znany podróżnik i entomolog – Borys Malkin odwiedził Chacobo i to jego relacja stanowiła dla mnie punkt odniesienia. Nie wiedziałam jaka jest obecna kondycja Chacobo, gdzie dokładnie zamieszkują oraz czy będzie możliwe bezpośrednie do nich dotarcie.

Zdawałam sobie sprawę, że wyprawa do Amazonii jest przedsiemwzięciem bardzo trudnym i potencjalnie ryzykownym, dlatego po konsultacjach z doświadczonymi badaczami uznałam, że w wyjeździe powinien mi towarzyszyć mój mąż, Michał Kufliński, który także jest antropologiem.

Podróż zaczęła się zwyczajnie, czyli na lotnisku w Warszawie, skąd na pokładzie niesławnego dzisiaj Tu-154 dolecieliśmy do Moskwy. Stamtąd rosyjski narodowy przewoźnik zabrał nas w rejs do stolicy Peru – Limy, z krótkim postojem w Hawanie. W Limie rozpoczął się lądowy etap naszej wyprawy, który początkowo biegł wybrzeżem Pacyfiku, a następnie skierował się na zachód, w kierunku leżącej w pobliżu jeziora Titicaca granicy boliwijskiej. Pierwszym etapem naszej podróży było La Paz, czyli stolica Boliwii, gdzie udało nam się uzyskać nieco informacji na temat społeczności Chacobo. W kolejnych dniach odbyliśmy forsowną podróż na północny wschód kraju, do miejscowości Riberalta. To właśnie tam rozpoczęły się właściwe badania terenowe, których początkiem była wizyta w siedzibie lokalnej organizacji indiańskiej – CIRABO, w której jak się okazało zrzeszeni byli także Chacobo.

Lokalni liderzy indiańscy uświadomili nas, że wjazd do wioski Chacobo nie jest tak prosty i oczywisty jak się nam początkowo wydawało. Pomocne okazały się listy polecające, w które zaopatrzył nas prof. Aleksander Posern–Zieliński, ale jeszcze lepszy efekt przyniosła „dobrowolna” wpłata na rzecz zaspokojenia potrzeb mieszkańców wiosek indiańskich. Opłatę tą zainkasowali rezydujący na stałe w Riberalcie indiańscy przedstawiciele i wystawili nam stosowne pozwolenia na przeprowadzenie badań. Pozostało nam jedynie cierpliwie czekać na transport do głównej osady Chacobo, wioski Alto Ivón, który miał wyruszyć w ciągu kilku dni.

Wizyta w siedzibie organizacji indiańskiej znacząco uszczupliła nasz budżet gotówkowy i pojawiła się konieczność wypłaty pieniędzy z bankomatu, co jak nas zapewniano jeszcze w La Paz nie powinno stanowić problemu. Niestety rzeczywistość brutalnie zweryfikowała naszą naiwność. W Riberalcie nie było w owym czasie żadnego działającego bankomatu (niedziałający był), a wypłata gotówki w banku także okazała się niemożliwa. Trudna sytuacja w jakiej się znaleźliśmy znalazła zupełnie nieoczekiwany finał. Życzliwa osoba poradziła nam, byśmy odwiedzili miejscowego księdza, który słynął z talentu do rozwiązywania problemów. Ksiądz zasugerował nam, byśmy mu zostawili naszą kartę bankową wraz z pinem, a jego znajomy architekt będąc w najbliższym dużym mieście wypłaci nam potrzebną sumę. Tymczasem on pożyczy nam odpowiednią ilość gotówki potrzebnej do realizacji dalszych badań. Pomysł wydawał się szaleńczy, ale nie mając wyjścia przystaliśmy na niego. Zostawiliśmy nasze fundusze w obcych rękach i pojechaliśmy badać Chacobo.

Osada Alto Ivon, która leżała w odległości ok 150 km od Riberalty okazała się dobrze zorganizowaną wioską z murowaną szkołą, dostępem do telewizji satelitarnej i ujęciem wody pitnej. Opłata, którą uiściliśmy jeszcze w Riberalcie musiała być godziwa, gdyż zakwaterowano nas w chacie lokalnego przywódcy i oddano do dyspozycji pomieszczenie sypialne i kuchnię. Podczas badań udało nam się dotrzeć do okolicznych osad Chacobo położonych w pobliżu Alto Ivón oraz do osady niemal wymarłej grupy Pacahuara. Życie wśród Indian, obserwowanie ich codziennych zmagać z przyrodą i próby dostosowania się do realiów modernizującego się świata było dla mnie niezwykłym doświadczeniem naukowym i dużym wyzwaniem fizycznym. Zagrożenie malarią, konieczność odkażania wody czy gotowanie posiłków w warunkach niemal polowych jest szczególnie trudne dla przyzwyczajonego do wygód Europejczyka. Jak się później okazało, nie udało nam się uniknąć groźnych błędów. Po kilkunastodniowym pobycie w Alto Ivón moje zdrowie zaczęło poważnie szwankować. Pojawiły się problemy gastryczne, które początkowo brałam za objawy stresu, a które ostatecznie okazały się salmonellozą. Z uwagi na pogarszający się stan zdrowia zdecydowałam się skrócić badania, które do tego momentu dostarczyły mi wystarczająco dużo cennych materiałów naukowych i rozpocząć podróż powrotną.

Po powrocie do Riberalty rozwiała się jedna z głównych przyczyn mojego stresu. Okazało się, że zgodnie z zapewnieniami wspomnianego księdza, gotówka i karta bankowa bezpiecznie na nas czekały. Mieliśmy więc za co kontynuować naszą podróż, której kolejnym etapem ponownie było La Paz. Spędziliśmy tam ponad 3 tygodnie, które wykorzystałam na dojście do zdrowia i opracowywanie zebranych w terenie materiałów. W La Paz kontynuowałam także badania w oparciu o lokalną literaturę i materiały zebrane przez rządowe instytucje opiekujące się społecznościami indiańskimi. Zasoby ministerstwa rozwoju i wojskowego urzędu kartograficznego wzbogaciły znacząco moje zbiory, a nawiązane w tym czasie kontakty ułatwiły mi kolejne badania – w 2001 roku.

Dzięki badanym z 1999 roku powstała praca magisterska, traktująca o społeczności Chacobo, a dla mnie rozpoczęła się trwająca do dziś praca naukowa w charakterze antropologa kulturowego.